sobota, 23 listopada 2013

Papusza Angeliki Kuźniak

Inowrocław, lata osiemdziesiąte XX wieku. Codzienny rytuał powrotów ze szkoły do domu, Z paczką kolegów lub samotnie. Przez osiedle, a innym razem przez park. Nasze powroty  były bardzo ważne, zależały od naszego humoru to budowały wspólną więź, tym bardziej, że zdarzało się nam po drodze nieźle narozrabiać. Droga przez park najczęściej wiodła również przez ulicę Czarnieckiego. A tam mieszkali Cyganie. Jedna cyganka chodziła z nami do szkoły, a my czasami dokuczaliśmy jej, śpiewając i improwizując naprędce „cygańskie” tańce. Kiedyś nie wróciła do szkoły. Ktoś nam powiedział że jakiś cygan ją porwał ale nie znaliśmy cygańskich zwyczajów. Czasami baliśmy się chodzić koło tych cygańskich domów bo dorośli mówili nam że, oni porywają dzieci i jeszcze cyganią ludzi. Nasza ciekawość była silniejsza niż strach. Lubiliśmy zaglądać za płot, żeby zobaczyć  co się u nich dzieje. To była jakaś fascynacja kolorowymi spódnicami kobiet, kwiecistymi chustami, złotem i dziwnym, egzotycznym językiem, tak niepodobnym do żadnego innego.
Bywało, że ze szkoły wracałem sam, bo tam była Ona. Fascynowała mnie i w jakiś sposób przyciągała. Często stała w oknie poważna i zamyślona. Nie…nie uśmiechała się.. .nie pamiętam zresztą. Czasami widywałem ja także na podwórku na ławce w przydomowym ogrodzie. Czas jednak zatarł ślady w pamięci…czas zatarł starą kobietę…
            Nie przypuszczałem, że po wielu latach Angelika Kuźniak odświeży w mojej pamięci wspomnienie kobiety w oknie. Wtedy nie wiedziałem, że codziennie widuję Papuszę. Dziś wiem, kim Ona była.
Stara, złamana kobieta umarła. Na cmentarzu p.w. Św. Józefa pochowali ją z daleka od grobów współbraci. Nawet wtedy ją wykluczyli. Pod koniec życia powiedziała "Gdybym się nie nauczyła czytać i pisać, ja głupia, byłabym może szczęśliwa".
Kiedy urodzona? Trudno orzec, bo u Cyganów inna miara. Słońce i księżyc to zegar, pory roku to lata. Ot, kiedyś przed wojną. Pierwszy rok życia dziecka decyduje o jego przeszłości. U Papuszy stało się inaczej. Na trzeci dzień od jej urodzin zjawił się duch. Przeliczywszy dobro, które ją spotka i zło, które przeżyje, pozostawił wróżbę, której stare Cyganki nie mogły powtórzyć. Szeptały między sobą :”Albo będzie z niej wielka duma, albo wielki wstyd”. Ochrzcili we wsi i dali imię Bronka, ale nikt tak nie wołał, tylko „Papusza” - lalka. Duch musiał ją zacnie obdarzyć, bo bystra była, przedsiębiorcza i chciała się  uczyć czytania. Kura za lekcję – to wysoka cena. Wyższą przyjdzie Papuszy jeszcze zapłacić. Zresztą od początku wydawała się inna, dzika. Drobna, czarna jak heban i nadwrażliwa…chodziła po lasach, coś tam do siebie gadała…być może już rodziła się w niej poezja. Miłość trwała krótko. Na zawsze w jej sercu została zadra. W końcu wydali ją za mąż za starszego o 25 lat Dionizego Wajsa, z którym jeździła po wioskach i koncertowała. A Wajs? Cudne dłonie harfiarza potrafiły sprać na kwaśne jabłko. Wytrzymała…wszak to obowiązek być posłuszną mężowi. Szczęścia i macierzyństwa nie zaznała. Czas wojny wstrząsnął nią do głębi.Zewsząd bieda, głód i morze krwi. Tabory chowały się po bagnach i lasach przed zagładą. Przyszło jeść konie z głodu co u Cyganów wielką zbrodnią. Szero Rom wybaczył Przestała marzyc i zacięła się w sobie, co być może wpłynęło na jej gila romane, które zaczęła układać z głowy. Podobno sam Wajs się nimi zachwycał. Dzieci nie mieli. Przygarnęli cudze. Nazwali go Tarzanek.
W lesie na jej drodze stanął Jerzy Ficowski. Jakież to dziewczę piękne i młode, jakiż to obok poeta? Poeta za udział w AK ukrywał się przed łapami bezpieki i urzeczony słuchał Papuszowych pieśni. A że piękne były to zapisuj -  powiadał… Organizował  papier na którym Papusza wieczorami skrobała kulfony.” Czytać umiem dobrze, ale pisać - szkaradnie, bom mało pisała, a czytałam dużo". Pisała podobno wcześniej. Ni to dziennik, ni pamiętnik.   ” Tak sobie nabrałam do głowy, że w życiu coś musi po mnie zostać na tyle żalu i smutku, co ja przechodzę w życiu.”  Braciszek, jak pisała do niego Papusza, zabrał owe wytwory cygańskiej duszy do Warszawy, gdzie pokazał Tuwimowi. Zachwyt i zauroczenie. Pierwszy wiersz w prasie. Przez jakiś czas korespondowali ze sobą. „Panu Tuwimowi napiszę prawdę, że jestem tylko wróżka, a nie poetka". Z jednej strony była dumna z poezji a z drugiej strony bardzo się wstydziła. Silnie przeżyła śmierć poety.
Cygańskie taborowe życie stawało się coraz trudniejsze. Milicja nakazywała stałe osiedlanie a tabory nadal uciekały w leśną wolność. Nikt nie zwracał na pisanie Dyźkowej kobiety do czasu wydania przez Ficowskiego książki „Cyganie polscy”. Starszyzna Cygańska uznała ją za zdrajczynię.” Falorykta” zabrzmiało jak wyrok śmierci. Musiała z Dyźkiem opuścić tabor. Oskarżenia za zdradę tajemnic gadziom, groźby włóczenia końmi  a nawet pobicia złamały jej psychikę. Wydawało się, że była taka mocna, niezłomna. To tylko skorupa. Wrażliwa i krucha, pełna nieśmiałości, braku pewności siebie, choć mająca swoją dumę i system wartości. Dumna i szczęśliwa z wierszy a jednocześnie nieszczęśliwa.
 ” Ja się na poetkę nie prosiłam, a że wyście mnie wybrali, to trudno, zobaczymy, jak nie pomrzemy”
 Miewała okresy powrotu do zdrowia. Coś tam pisała, a potem w szale darła i paliła Przyjęli ją do Związku Literatów Polskich. Pomagali życiowo .Kiedy w na początku lat 70 umarł Dyźko, umilkła i Ona. Zamknęła się w sobie i swoim świecie a potem zawzięcie czekała na swojego Tarzanka. Stała w oknie i czekała. Jej dramat odcisnął silne piętno w tradycji cygańskiej. Podobno do dziś stare Cyganki plują wymawiając jej imię. W pamięci gadziów zachowała się w postaci trzech nagród ,trzech tomików wierszy, trochę muzyki i piosenke. To dużo i mało. Co to to dla nas znaczy?
„A może kiedyś w świecie zrozumieją, że ja nic złego nie zrobiłam, i nikomu nie zrobiłam krzywdy, i nie staram się o to".
„Papusza” Angeliki Kuźniak to dla mnie książka intymna i osobista. O wrażliwości, odmienności przy uwikłaniu w tradycję, obowiązek, rodzinę a próbą znalezienia osobistego szczęścia. O kosztach dokonywanych wyborów. W swojej reporterskiej opowieści autorka nie interpretuje faktów i nie dodaje niczego od siebie. Raczej stoi z boku ,pozwala wypowiadać się swojej bohaterce i splata kruche nici w jedną opowieść. Opowieść o Cygańskiej poetce, która nikogo nie udawała i za próbę bycia sobą zapłaciła wysoką cenę.

RobertM
Książka zrecenzowana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarne


Seria wydawnicza      Reportaż
Autor okładki Agnieszka Pasierska / Pracownia Papierówka
Liczba stron    200
WYDANIE 1
Okładka twarda, foliowana i lakierowana


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz