wtorek, 22 stycznia 2013

Podróże małe i duże - Szprotawa


Bywają podróże małe i duże, prywatne i służbowe…tak się złożyło, że w listopadzie miałem okazję zawitać na ziemi lubuskiej…jadąc pociągiem mijałem porcelanowe zagłębie  Jaworzynę Śląską, Wałbrzych…w końcu dotarłem do maleńkiej uroczej miejscowości o nazwie Szprotawa (niem. Sprottau) podobno nazywanej małą Wenecją z powodu usytuowania pomiędzy dwiema rzekami Szprotawą i Bobrem.




Przed podróżą sprawdziłem czy w Szprotawie zachowały się ślady społeczności żydowskiej i nie zawiodłem się.


Szprotawa położona jest ok. 40 km na północ od Bolesławca. Pierwsze osadnictwo żydowskie datuje się na koniec XIV wieku. Prawdopodobnie wtedy zamieszkiwało Szprotawę kilka żydowskich rodzin, skupionych przy ówczesnej ulicy Judengasse.


Szprotawski rynek w stronę ulicy Żydowskiej

 W trakcie prześladowań rodziny te wygnano z miasta a po ich odejściu Żydzi nie osiedlali się w Szprotawie przez kilka stuleci. Na początku XIX wieku w mieście utworzyła się niewielka gmina, która pod koniec XIX wieku liczyła ok. 90 członków. Do 1925 roku liczba członków gminy zmniejszyła się do 44 a w 1933 roku w mieście mieszkało 37 osób pochodzenia żydowskiego. Skądinąd wiadomo, że po 1939 w mieście pozostało jeszcze 13 Żydów. Trudno jest ustalić dalszy los tych osób.Szprotawska gmina nie posiadała synagogi a jedynie dom modlitewny podpalony podczas Nocy Kryształowej
Fraenze Hirsch, będąca świadkiem wydarzeń nocy kryształowej w Szprotawie (Sprottau), spisała swoje wspomnienia sześć miesięcy później, gdy była bezpieczna w Wielkiej Brytanii. „Gdy zbliżaliśmy się do naszego domu, wszędzie widzieliśmy tłumy — pisała. — Wiedzieliśmy więc, że coś się dzieje, ale sądziliśmy, że skończył się jakiś wiec lub coś podobnego, więc poszliśmy prosto do łóżek. Rankiem następnego dnia usłyszeliśmy przerażająco głośne walenie w drzwi. Wybito szyby w oknie sklepu Schindlerów. Wszystkie półki i żaluzje zniszczono, a towar wyrzucono na podłogę. Wszędzie było pierze z kołder zmieszane z rozbitym szkłem. Ten widok był po prostu straszny”. Fraenze Hirsch pisała, że walenie w drzwi było „przeraźliwe”, gdyż rozległo się blisko nich. „Spaliśmy w części mieszkania od ulicy — rodzice w pierwszym pokoju, a ja w pokoiku przylegającym do mieszkania Schindlerów. Poza tym pechowo zostawiliśmy otwarte okno. Około szóstej nad ranem ktoś krzyknął: »Tu też mieszkają Żydzi. Zamknijcie okno, psy!«. Mama natychmiast je zamknęła”. Następnego ranka ojciec Fraenze „wyszedł jak zwykle po mleko i pocztę”. Widział, że znajomego zabrali dwaj policjanci. „Po śniadaniu poszedł do synagogi. W środku nic nie było, zostały gołe ściany. Te bestie wyciągnęły wszystko na plac i spaliły. Tata widział jeszcze zgliszcza. W pobliżu stał strażak — na wszelki wypadek! Wszystko to zrobiła garstka esesowców”.

Noc kryształowa. Preludium do zagłady, Martin Gilbert,Poznań 2010

Szprotawska gmina posiadała również własny kirkut zlokalizowany w południowo-wschodniej części miasta, przy ul. Kraszewskiego, nieopodal dzisiejszej dzielnicy Puszczyków. Zał. w końcu XIX wieku. Zajmuje powierzchnię poniżej 0,5 ha. Uwagę zwraca grobowiec rodziny Oppenheimer. Według informacji internetowych kirkut został porządkowany, oczyszczony i ogrodzony w 1993 roku przez niemiecką grupę z organizacji Sühnezeichen oraz Klub Archeologiczny ze Szprotawy. Oznakowany, wpisany do rejestru zabytków. W chwili obecnej zaniedbany w rozsypującym się drewnianym ogrodzeniem.
Mimo aktywnie działającej społeczności, która zajmuje się zbieraniem pamiątek po dawnych mieszkańcach temat gminy żydowskiej jest praktycznie nieznany.


Fotografie cmentarza nie są najlepszej jakości, bowiem aura nie sprzyjała …zapadał zmierzch i gęstniała mgła…










 

photo by Berek, internet

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz