niedziela, 26 maja 2013

Kinochamy

          Kino istnieje od ponad stu lat.Mimo to, obyczaje widzów przez ten czas jakoś specjalnie się nie zmieniły..widzowie nadal jedzą..piją..śmieją się tam gdzie nie trzeba a gdzie trzeba uparcie milczą...rozmawiają..itd... 8o lat temu problem ten dostrzegł Julek Tuwim, którego felieton zamieszczam..


Istnieje pewna zbrodnicza, milionowa mafia, której podła działalność nie da się niestety „podciągnąć” pod paragrafy kodeksu karnego, chociaż członkowie jej zasługują na wszelkie istniejące, a nawet zaniechane już sposoby torturowania, na ciężkie więzienie z ciemnicą, na chłostę publiczną lub doraźne mordobicie. Ta zorganizowana banda, ta „ferajna” ciemnych indywiduów działa wyłącznie na terenie kin. Kradną? Nie. To byłoby zrozumiałe. Wywołują zgorszenie moralne? Nie. To byłoby raczej przyjemne. Cóż więc te wyrzutki robią?

Czytają głośno napisy filmowe.

Nie wiem, kochany czytelniku, czy i za tobą łażą. Za mną – zawsze. Gdy tylko siądą w kinie, siada tuz za mną (lub czeka tam już na mnie) jakaś parka i na głos, z kretyńskim uporem, odczytuje napisy. Jeżeli parka składa się z samca i samicy, speakerką jest zazwyczaj ona. Jeżeli to para chamów rodzaju męskiego, czytają na przemian. Jeżeli dwie idiotki – jednocześnie. Zdarzało mi się niejednokrotnie mieć za sobą całe rodziny. Wtedy recytacje odbywały się według zasad „rozkładania głosów” (melodeklamacja) z wpadkami cienkich głosików dziecięcych. Najgorszą odmianą tych potworów są typy nie tylko odczytujące napisy, ale wręcz i po prostu opowiadające głośno, co się na ekranie dzieje. Zjawia się napis:

„I cóż z naszą sprawą, kochany hrabio? Czy zobaczę kiedy swoje pieniądze?”

Bydlę zaczyna sylabizować:

- I… i… co… co… cóż z na… na-na-naszą sprawą ko… kocha… kochany hrabio… bio…

Napis tymczasem znikł, pyta się więc bydlęcia obok, co tam „stało napisane”. Drugie bydlę mówi:

- Pytał się jego, co z tą sprawą i czy jemu forsę odda.

Na ekranie widać już hrabiego i jego adwersarza, rozmawiających z ożywieniem. Bydlę znów zaczyna:

- O! On właśnie teraz jego zapytuje, co z tą sprawą i czy odda mu pieniądze. Ha, ha! Głupi byłby, żeby oddał.

Hrabia, w pogoni za cyrkówką, jest już w Bagdadzie; wybuchła tam rewolucja. Arabowie pędzą na spienionych koniach. Napisu na szczęście nie ma. Ale bydlę jest. Więc gada.

- Do Palestyny pojechał po pieniądze. Tam żydy na koniach jeżdżą. A jej nie może znaleźć. O – leci z rewolwerem. Coś się tego starego pyta.

Zjawia się napis: „Ale Hussan ibn Mustafa nie poznał swego dobroczyńcy”.

Matowy, kretyński głos odzywa się natychmiast:

- Ale Hu… Hussan i… ibn… Musztarda… nie… po… po… poznał swego dobro… dobrodzieja.

A kolega tępego chama dodaje ciekawy komentarz:

- O – nie poznał go. On nie wie, że to on, bo go nie poznał. Żeby go poznał, toby wiedział, a tak to nie wie.

A tu już maharadżowie walą z karabinów maszynowych w okna podziemnego kabaretu w Lizbonie. Szampanita śpiewa angielskiego szlagiera:

Speak gently to the herring
And kindly to the calf…

Na ekran pada przekład piosenki:

Gdy dziewczę cię pokocha,
Całuska chętnie da…

Potwór rzuca dowcip:

- Albo da, albo nie da! Co?

Drugi się z nim zgadza:

- Możliwe, że nie da, a możliwe, że da.

I śmieją się. Dosyć długo się śmieją, bełkocąc, sepleniąc, śliniąc, charcząc i kwicząc wszystko, co widzą, czytają, myślą i czują.

A kiedy im zwrócić uwagę, żeby byli cicho, psyknąć lub skarcić surowo wzrokiem, obrażają się śmiertelnie i sypią zjadliwe uwagi:

- Jak pan taki nerwowy, to niech pan w domu siedzi.
- Patrzcie go! Żydowski hrabia!
- Wacek, daj spokój, co tam będziesz z byle kim gadał!
- Kiedy ja nie potrzebuję uwag słuchać! Inteligencja!
- Zapłaciłem za bilet tak samo jak pan!
- Niech pan swego nosa pilnuje!
- Też wychowanie!

Dużo potrafią powiedzieć. W tym momencie aparat zaciął się i ekran przez ćwierć sekundy jest ciemny. Chamy już walą nogami w podłogę i stukają laskami. Bo to już dla nich „granda”. Już ich ktoś chce nabrać. Za jego „forsę” wszystko musi być w porządku – i nawet najdrobniejszy, najkrótszy defekt genialnej maszyny budzi w tej kanalii coś w rodzaju potwornego tryumfu.

Ps. właścicielom kin będę bardzo wdzięczny, jeżeli zechcą przedrukować ten felieton w formie ulotki i bezpłatnie rozdawać w swych teatrach.

photo by net

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz