niedziela, 7 kwietnia 2013
sobota, 6 kwietnia 2013
Sanatoryjny romans
On…całe życie cierpiał na kamicę nerkową…czasami przyjeżdża
do Truskawca.. Tam, za zgodą burmistrza Rajmunda Jarosza wystawiają jego rysunki. Kuracjusze oglądają, szepczą. Nie
obywa się nawet bez skandalu z posłem. Na promenadzie przyglądają się nie
wysokiemu, niezbyt przystojnemu mężczyźnie…ot, zwykły nauczyciel drohobyckiego gimnazjum
Ona….uznana pisarka, w balzakowskim wieku…rozwódka.. raczej ładna niż
piękna. Mężczyźni ją inspirowali. Zdążyła już poznać tego
mężczyznę w Warszawie. Spędziła tydzień w jego towarzystwie. Zachwyciła się
jego książką, a On podarował jej pięknie oprawiony egzemplarz.
Kilka lat zeszło zanim spotkali się ponownie.. tym razem
namówił ja na spotkanie w Truskawcu. Cierpi znów na depresję.
Jest rok 1939. Bruno Schulz i Zofia Nałkowska.
Maria Gizela Lessem tak pisze o spotkaniu na uzdrowiskowym
dworcu : „Schulz zjawił się z pobliskiego i swego rodzinnego Drohobycza z
olbrzymim –jakże prowincjonalnym bukietem, z jakimś niesamowitym torcikiem
wypieku jego starszej siostry, smutnej i poważnej pani.”
Nałkowska zakwaterowała się w willi Marysia. Schulz zaprosił
obie panie do swojego domu w Drohobyczu. W Truskawcu uwielbiam wysiadywać w jej
pokoju i rozmawiać z nią.
Nałkowska w swoich Dziennikach zanotowała lapidarnie: „Doskonałe
rozmowy z Schulzem w Truskawcu” .
Nigdy więcej się nie spotkali….
foto by internet
Subskrybuj:
Posty (Atom)